Wywiady
- Liga Kujawsko-Pomorsko-Wielkopolska
- Wywiad z Michałem Steinke, piłkarzem Pelikana Niechanowo
- 11.12.2015 Bartosz Braciszewski
- Gdy w grudniu trzy lata temu zdecydował się pan na grę w A-klasowym Pelikanie zapewne nie brakowało ludzi, którzy pukali się po głowie? - No niestety, gdy trzy lata temu przychodziłem do Pelikana Niechanowo większość ludzi śmiała się ze mnie i pukała po głowie...
...Nie brakowało komentarzy, że lepiej zawiesić buty na kółku niż kopać w A-klasie. Jednak ja kocham grać w piłkę nożną i nie ważne było dla mnie czy to jest B-klasa czy pierwsza liga, tym bardziej, że byłem w sportowym dołku. Dzisiaj to ja śmieje się z ludzi którzy trzy lata temu to samo robili ze mnie. Jestem przekonany, że nie jeden z nich chciałby być dzisiaj w tym miejscu w którym ja jestem. W moim przypadku potwierdziły się słowa, że lepiej zrobić krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa do przodu.
Była to bardzo odważna i ryzykowna decyzja. W wieku 25 lat zawodnik z reprezentacyjną przeszłością decyduje się na grę na prawie najniższym poziomie. Dlaczego zdecydował się pan na taki krok?
- Na pewno była to decyzja ryzykowna, ale jak to się mówi kto nie ryzykuje ten szampana nie pije. Tak naprawdę zabrakło mi szczęścia żeby zaistnieć w poważnej piłce. Miałem już dosyć proszenia się o własne zarobione pieniądze, których w wielu klubach nie dostawałem. W dodatku na karku miałem już utrzymanie rodziny i dlatego postanowiłem zjechać do domu do Poznania, podjąć pracę i tu osiedlić się już na stałe. Cieszę się że dyrektor Frąckowiak zaproponował mi grę w nikomu wówczas nieznanym Pelikanie Niechanowo.
Pamięta pan swój pierwszy trening w Pelikanie? Tak z ręką na sercu, jakie towarzyszyły panu odczucia?
- Oczywiście, że pamiętam! Trenerami zespołu byli wówczas Robert Sytek i Robert Zamiar. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem obiekt Pelikana poczułem się jak na szkolnym boisku, a w głowie pojawiła się myśl co ja tutaj robię? Jednak z drugiej strony jak już powiedziało się "a" to trzeba powiedzieć "b". Nie wypadało rezygnować i poddawać się po pierwszych zajęciach. Tym bardziej, że ktoś mi zaufał, dał szansę i wyciągnął rękę abym mógł nadal robić to co kocham. Dlatego wziąłem się do pracy wraz z całą drużyną aby osiągnąć zamierzony cel.
Sądził pan, że będzie to klub w którym spędzi najwięcej czasu w swojej seniorskiej przygodzie piłkarskiej?
- Zdecydowanie nie, chodź jak przychodziłem do Pelikana już wówczas klub miał bardzo ambitne plany. Na pierwszej rozmowie, w grudniu 2012 roku, usłyszałem od dyrektora sportowego, że za 2,5 roku w Niechanowie będzie trzecia liga. Wtedy chyba tak naprawdę nikt tego nie brał na poważnie. Nikt poza Jackiem Owczarzakiem i Dawidem Frąckowiakiem, nie wierzył w tak wielki rozwój tego małego klubu. Ale z perspektywy czasu twierdzę, że chwilę spędzone w Pelikanie to bardzo fajny okres i cieszę się że jestem tutaj już trzy lata.
Jak zmienił się Pelikan od czasu gdy się pan w nim pojawił?
- Trudno w ogóle o jakiekolwiek porównanie bo zmienił się ogromnie. Z tamtej drużyny, która wywalczyła awans do klasy okręgowej, nie został już nikt poza Filipem Kruczyńskim. Do tego sam obiekt bardzo się zmienił. Obecnie nie przypomina już boiska osiedlowego a stadion trzecioligowy. Wszystkie te zmiany są na wielki plus i klub staje się coraz bardziej profesjonalny.
Trafiły się w tym okresie chwile zwątpienia?
- Niestety były takie momenty. W drużynę wierzyłem zawsze, mieliśmy silną ekipę w każdej lidze w której graliśmy i zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że możemy walczyć o najwyższe cele. Były momenty lekkiej niepewności, np. po przegranym meczu w Plewiskach, gdy inne drużyny siedziały nam na ogonie, a nas dopadł kryzys. Na szczęście zawsze wychodziliśmy z opresji i wszystko kończyło się dobrze. Jeżeli chodzi o moją osobę to największe zwątpienie dopadło mnie po tym jak przytrafiła mi się kontuzja kolana. W meczu sparingowym z Formacją Port Mostki zerwałem więzadła i naprawdę byłem bardzo blisko zakończenia swojej przygody z Pelikanem. Byłem załamany, ale ludzie z klubu oraz rodzina wsparli mnie w tych bardzo trudnych chwilach i dzisiaj wspólnie jesteśmy na czwartym miejscu w trzeciej lidze, a moja przygoda z Pelikanem trwa nadal.
Pelikan obecnie jest czołową drużyną w trzeciej lidze. Co dzisiaj mówią Ci, którzy trzy lata temu pukali się po głowie?
- Ci którzy wtedy śmiali się, dzisiaj już nic nie mówią. Po prostu wyniki i sukcesy osiągane przez Pelikana zamknęły im usta. Cieszę się bardzo, że Pelikan jest klubem tak dynamicznie rozwijającym się i grającym zawsze o najwyższe cele. Właśnie przez to inni ludzie podchodzą do naszego klubu z szacunkiem.
Myśli pan, że jest szansa aby Pelikan poszybował jeszcze wyżej tzn. awansował do drugiej ligi?
- Zdecydowanie tak! Jak już wcześniej mówiłem wierzę w tę drużynę, mamy bardzo mocny skład i przy dwóch wzmocnieniach będziemy bili się o coś więcej niż trzecia liga. Ale moim zdaniem już samo utrzymanie w zreformowanej III lidze będzie dla klubu awansem, ponieważ w przyszłym sezonie ta klasa rozgrywkowa będzie jeszcze silniejsza i przyjdzie grać z drużynami z czterech województw, a nie jak do tej pory z dwóch.
Jest pan zadowolony z czwartego miejsca na półmetku rozgrywek trzecioligowych?
- Myślę że jak na beniaminka jest to dobre miejsce. Niestety z wyprzedzającymi nas drużynami nie zdobyliśmy w ogóle punktów, a w dodatku u siebie nie imponowaliśmy formą, a to może martwić. Gdybyśmy zagrali lepiej chociaż w jednym z tych meczów bylibyśmy w pierwszej trójce z mniejszą stratą do lidera. Wierzę jednak, że na wiosnę będzie już zdecydowanie lepiej i będziemy walczyć o udział w barażach.
A klub, drużynę stać na takie wyzwanie?
- Ja mogę tylko wypowiedzieć się za siebie i za drużynę. Jestem pewien, że my jako zespół jesteśmy ludźmi ambitnymi i będziemy gotowi na ewentualną grę w klasie wyższej. Natomiast jeżeli chodzi o klub to jestem pewien, że nie po to prezesi Mazurek i Owczarzak oraz dyrektor Frąckowiak budowali mozolnie niemal od podstaw tą drużynę oraz cały klub żeby z dnia na dzień to wszystko zostawić i poddać się. Władze klubu z pomocą naszej gminy na pewno będą chciały zajść jak najdalej i jak najwyżej, aby o Niechanowie usłyszała cała Polska.
Pelikan Niechanowo to ostatni klub w pana piłkarskiej karierze?
- W karierze....(śmiech), raczej w przygodzie. Tego niestety nie wiem. Jak zdrowie pozwoli to będę grał do czasu aż mi nogi ktoś nie urwie (śmiech). W okresie mojego pobytu w Pelikanie pojawiały się wprawdzie propozycje z wyższych lig, ale niestety nic w pobliżu domu i nigdzie już nie zamierzałem się ruszać. Do tego przede wszystkim to Pelikan musi być zainteresowany moimi usługami. Do momentu gdy tak będzie będę reprezentował barwy tego klubu, bo spędziłem tu piękne trzy lata.
Czy można mieć marzenia sportowe przychodząc do klubu w A-klasie? A jak tak to jakie pan miał?
- Oczywiście! Każdy ma jakieś marzenia. Sam się uśmiałem z prezesa Owczarzaka i dyrektora Frąckowiak ze chcą awansować z A-klasy do trzeciej ligi, ale z czasem to także stało się moim marzeniem. Chciałem udowodnić tym wszystkim co podśmiewali się ze mnie i z klubu, że zagram w Pelikanie w trzeciej lidze jako kapitan tej drużyny. Moje marzenie spełniło się w ostatnią niedzielę sierpnia tego roku kiedy to z opaską kapitańską wybiegłem w podstawowym składzie w meczu z Ostrovią. To potwierdza, że marzenia się spełniają i trzeba dążyć do celów które sobie zakładamy.
Pierwsze marzenie się spełniło, to wobec tego jakie jest kolejne?
- Kolejne marzenie może być tylko jedno, awansować z Pelikanem do drugiej ligi. Trzeba stawiać sobie najwyższe cele.
źródło: http://pelikanniechanowo.futbolowo.pl
Table 'jarderspjarder.jarder_users' doesn't exist